1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Brexit. Najtrudniejsze przed nami

29 stycznia 2020

Parlament Europejski zgodził się na umowę brexitową. Wielka Brytania z piątku na sobotę wyjdzie z UE. Ale jak Londyn i Bruksela ułożą przyszłe stosunki?

https://p.dw.com/p/3Wzjl
Symbolbild Brexit | Europäische Kommission in Brüssel
Zdjęcie: Getty Images/AFP/J. Thys

Za umową o wyjściu Wlk. Brytanii z UE głosowało 621 europosłów, 49 było przeciw, a 13 wstrzymało się od głosu. – To nie jest głosowanie za brexitem. W takim przypadku byłbym pierwszy do głosowania przeciw. Ale to tylko głosowanie za uporządkowanym lub nieuporządkowanym brexitem. To bardzo smutne, że opuszcza nas ten wielki kraj, który wyzwalał nas podczas wojen – przekonywał Guy Verhofstadt, który w europarlamencie pilotował sprawy brytyjskiego rozwodu. Po ogłoszeniu wyniku w Parlamencie Europejskim odśpiewano szkocką pieśń „Auld Lang Syne” o „starych dobrych czasach”.

Nigel Farage z Brexit Party przekonywał, że „Brytyjczycy nigdy tu nie wrócą”, ale niektórzy inni brytyjscy europosłowie – także po szkocku i walijsku – obiecywali, że będzie przeciwnie. – Arrivederci! Do zobaczenia! - powiedział szef europarlamentu David Sassoli. Rada UE – to już czysta formalność – oficjalnie zawrze umowę brexitową przed piątkiem, na który szefowie instytucji UE planują wspólne oświadczenie. Ale brytyjskie flagi zostaną ściągnięte z unijnych masztów bez żadnej ceremonii. Jedna z nich trafi do brukselskiego Domu Historii Europejskiej.

Umowa rozwodowa reguluje – rozłożone na lata - rozliczenia Londynu wobec wspólnej unijnej kasy (około 40 mld euro), gwarantuje prawa obywateli UE, czyli m.in. Polaków w Wlk. Brytanii (i Brytyjczyków w UE) oraz zawiera zapisy o braku lądowych kontroli granicznych między Irlandią i brytyjską Irlandią Płn. Spory o ten ostatni punkt opóźniły brexit o 10 miesięcy. Londyn ostatecznie zgodził się na fizyczne przesunięcie ewentualnych przyszłych kontroli celnych czy regulacyjnych na granicę między Irlandią Płn. a resztą Wlk. Brytanii.

Na razie bez wstrząsów

Na początku brexit będzie bardzo mało odczuwalny dla zwykłych obywateli i przedsiębiorców, bo Wlk. Brytania do końca 2020 r.  – w ramach pobrexitowego okresu przejściowego – będzie nadal związana wszystkimi przepisami Unii, poddana jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE oraz ograniczona umowami handlowymi Unii z krajami pozaeuropejskimi. W tym czasie kluczową, i niemal jedyną, różnicą między Londynem i krajami Unii będzie brak Brytyjczyków w instytucjach UE – od europosłów przez ministrów w Radzie UE aż po sędziów w TSUE.

Umowa rozwodowa przewiduje, że ten okres przejściowy można przedłużyć do 2022 r. (a przy woli politycznej obu stron zapewne można by i dłużej). Ale Brytyjczycy musieliby się zdeklarować w tej sprawie już przed lipcem. Na razie na to się nie zanosi, bo premier Boris Johnson regularnie powtarza, że okres przejściowy musi wygasnąć z końcem grudnia tego roku. Boi się oskarżeń o przedłużanie „fake brexitu”, czyli „udawanego” rozwodu z Unią. A to oznacza, że Londyn i Bruksela powinny w ciągu najbliższych 11 miesięcy wynegocjować umowę o pobrexitowych stosunkach handlowych i politycznych, w tym dotyczących polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. To wymagałoby niesłychanego tempa negocjacyjnego i dlatego w Brukseli dominuje przekonanie, że w tym roku co najwyżej uda się – i to w wariancie optymistycznym – zatwierdzić „miniumowę” o najważniejszych kwestiach handlowych i gospodarczych, a resztę odesłać do dalszych rokowań.

Czy Londyn zachowa unijne standardy?

Kraje członkowskie zamierzają 25 lutego zatwierdzić wytyczne dla Komisji Europejskiej w kwestii negocjacji umowy pobrexitowej. UE jest gotowa zaoferować Brytyjczykom całkowicie wolny handel (bez ceł i bez limitów eksportowych), jeśli Londyn zobowiąże się do przestrzegania podstawowych standardów UE w dziedzinie ochrony środowiska, praw pracowników oraz konsumentów, a także ograniczeń co do pomocy publicznej (czyli m.in. subsydiów czy ulg podatkowych) dla poszczególnych firm. Unii chodzi tu o ochronę własnych przedsiębiorców przed nierzetelną konkurencją ze strony firm z Wlk. Brytanii, które - w razie nietrzymania się m.in. wyśrubowanych, a zatem kosztownych unijnych wymogów środowiskowych - produkowałby taniej.

- Jeśli chce się pełnego dostępu do naszego unijnego rynku, trzeba respektować nasze reguły. Musimy chronić interesy naszych obywateli, rybaków, rolników, studentów, przedsiębiorców. I dlatego nie tempo, lecz zawartość przyszłej umowy będzie dla nas decydująca – powiedział Manfred Weber, szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej, czyli największego klubu w Parlamencie Europejskim. Nowa umowa handlowa UE-Wlk. Brytania będzie wymagać zgody europosłów.

Szkopuł  w tym, że Rząd Borisa Johnsona uznaje wiele unijnych przepisów za gorset, którego zdjęcie miałoby pomóc brytyjskiej gospodarce w rozkwicie. I sygnalizuje, że nie pójdzie na trwałe powiązanie Brytyjczyków z unijnym standardami. Gdyby Brytyjczycy istotnie wytrwali przy zapowiedziach odejścia od  - jak nazywa się to w brukselskim żargonie - „wspólnych zasad gry”, to po stronie Unii na pewno pojawią się postulaty co kwotowych (albo nawet celnych) ograniczeń w wolnym handlu. – Nie wystawimy naszych przedsiębiorców na nieuczciwą konkurencję – powiedziała dziś europosłom Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.

Spory o dokładne zdefiniowanie „wspólnych zasad gry” dla UE i Wlk. Brytanii będzie – zdaniem wielu unijnych dyplomatów - najtrudniejszym punktem rokowań. I bardzo możliwe, że już za kilka miesięcy znów pojawi się ryzyko „no deal”, czyli zakończenia okresu przejściowego bez żadnej nowej umowy. A to oznaczałoby, że wraz z początkiem 2021 r. stosunki gospodarcze Brytyjczyków i Unii opierałby się wyłącznie na regułach Światowej Organizacji Handlu (m.in. z dość wysokimi cłami na samochody), co mocno uderzyłoby w gospodarkę Wlk. Brytanii, ale i w mniejszym stopniu w UE.

Efektem brexitu może stać się wzrost znaczenia Rady Europy (i jej Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu), bo – jak wynika z przecieków ze wstępnych przygotowań w Komisji Europejskiej – m.in. współpraca policyjna zwłaszcza do wynegocjowania pełnej i dużej umowy UE-Londyn może w kwestii standardów obywatelskich opierać się po okresie przejściowym na Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i jurysdykcji trybunału strasburskiego.

Mniejszy europarlament

Sporym doraźnym efektem brexitu dla UE będzie zmniejszenie Parlamentu Europejskiego z 751 do 705 europosłów. W tej izbie zasiadało dotąd 73 Brytyjczyków – część ich miejsc zostanie zlikwidowana, a 27 rozydysponowane między inne kraje Unii. Przykładowo, Francja i Hiszpania dostaną po pięć dodatkowych europosłów, a Polska – jednego. Nie zwiększy się reprezentacja Niemiec, która już teraz liczy 96 europosłów, czyli maksimum wyznaczone traktatami. Pobrytyjskie miejsca trafią do rezerwowych europosłów wyłonionych w ostatnich eurowyborach. Po kilku zyskają frakcje Europejskiej Partii Ludowej oraz skrajnej prawicy, a stracą kluby centrolewicy, zielonych, liberałów, a także bardzo lekko skurczy się klub konserwatystów (m.in. PiS).

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>